"Sukces przyszedł po latach" 1998

 

Anna Ziaja jest optymistką. Od dwudziestu lat w monotonnym szarym świecie uprawia kolorowe malarstwo. Nawet w najcięższych chwilach potrafi wydobyć z życia promyk nadziei. Malowanie daje jej szczęście i satysfakcję.
Na każdym obrazie są ludzie. Zwykle w ruchu, w pośpiechu, często przedstawieni w dramatycznym geście, jak aktorzy pantomimy. Postacie te grają tak, jak każdy z nas na co dzień gra swoją rolę. Co rano nakładamy na twarz wybraną maskę i jesteśmy czuli, dumni, odważni...
Ale może to właśnie te maski oddalaj? ludzi od siebie? - zastanawia się malarka.
"Zawsze nieodmiennie zdumiewa fenomem artysty, który w oryginalny i mistrzowski sposób potrafi wyrazić ludzkie dramaty. Anna Ziaja stworzyła swój własny styl. Inny od tego wszystkiego co było w malarstwie polskim w ciągu ostatniego półwiecza" - mówi o tej twórczości krytyk Janusz Miliszkiewicz.
Lubię to co robię - tłumaczy pani Ania. -Nad jednym płótnem spędzam około trzech miesięcy. Każdy mój obraz jest dopracowany do ostatniego szczegółu. Jestem perfekcjonistką i nie mogłabym pozwolić sobie na jakiekolwiek niedociągnięcia. Nienawidze bylejakości, robienia wszytskiego "na odczep się".Tylko profesjonalista idzie do przodu. Ten, kto liczy na szczęście, prędzej czy póżniej powybija sobie zęby.
Znajomi, zwłaszcza ci, którzy też uprawiają malarstwo, są zaskoczeni tym, że pani Anna potrafi godzić systematyczną pracę z prowadzeniem domu.-Nie widzę w tym nic trudnego czy niezwykłego - odpowiada - -Jestem świetnie zorganizowana i potrafię planować czas dla siebie i dla rodziny.
Malarka często wyjeżdza do Modeny. Z tego miasta pochodzi jej mąż, także artysta. Poznali się na studiach w warszawskiej ASP. Stanowią świetny duet.
- Pracując w tym zawodzie, nie mogłabym być z kimś, kto nie ma nic wspólnego ze sztuką. Taki związek nie przetrwałby długo - mówi Anna Ziaja.
Ona maluje, on fotografuje jej obrazy. Jego zdjęcia są w katalogach z jej twórczością. W obu miastach, w Warszawie i w Modenie, pani Anna urządziła swoje pracownie. To, że ma dwie ojczyzny wzbogaca ją wewnętrznie.
Prawie wszystkie płótna sprzedaje. Uwielbia oglądać swoje obrazy u innych, intrygują ją jak dzieła są oprawiane, gdzie wieszane itd. - Mam świadomość tego, że sukces przychodzi późno - mówi artystka. - Ja na swój czekałam dwadzieścia lat.
Każdy obraz to dla niej niespodzianka. Gdy staje przed sztalugami, nigdy nie wie do końca co chce przedstawić na płótnie. - Jeśli wiedziałabym dokładnie, co mam namalować, to pewnie nigdy nie sięgnełabym po pędzle. Zgadzam się ze stwierdzeniem Picassa: "Gdybym wiedział czego szukam, to w ogóle bym nie szukał". Tak jak ten wybitny artysta uważam, że nie sztuką jest namalować sto obrazów. Najważniejsze jest tworzyć tyle, by się nie znudzić.

The function is available only to registered users.