"Mistrzyni kolorowego humanizmu" 1995

 

O sztuce Anny Ziaji muszę pisać jak o świecie bardzo mi bliskim, niemal własnym, od tak dawna już jej malarstwo pokochałem, podziwiam je, śledzę drogi jego rozwoju, przeobrażenia, ewolucje stylu, nowe treści, które doń przenikają. Wydaje się, że malarka od lat pokazuje to samo - własny kosmos zaludniony ludźmi i zwierzętami, a przecież ten świat - jak i świat wokół nas - tak bardzo się zmienia, zmienia się pozostając wciąż niezwykle oryginalnym, indywidualnym, osobistym, wyróżniającym się na pierwszy rzut oka. To bardzo rzadka, coraz rzadsza cecha współczesnego malarstwa.
Malarstwo Anny Ziaji jest figuratywne, poetyckie, pełne osobistej liryki, melancholii, czasem gorzkiej refleksji. Jest to malarstwo - przy wszystkich swoich estetycznych i artystycznych walorach - zdecydowanie psychologiczne, mówiące o ludzkich losach, przedstawiające świat w pełnej gamie indywiduów o bogatej osobowości czy też nijakich, ale tak czy owak zaplątanych w absurdalne działania codzienności.

Bohaterowie tych obrazów, przystrojeni w maski klownów czy wręcz manekinów, są w zasadzie i klownami, i manekinami; mijają się, wykonują podrygi i salta, posługują się rekwizytami w typie wirujących obręczy, lotnych trapezów, rozpiętych linii naprężonych skakanek, wykonują wyuczone ćwiczenia i odchodzą, przemijają wraz z chwilowym sukcesem. Ten oniryczny cyrk jest wielką przenośnią: oszczędna w wymowie i niezmiernie trafna synteza życia w malarstwie Anny Ziaji pokazuje naszą powszednią arenę. treść tych obrazów - jak mogłoby się wydawać na podstawie powyższego opisu - pesymistyczna, jest wpisana w optymistyczną formę i klimat, wywołując swym nastrojem takie wrażenie, jakby się ktoś do nas uśmiechał przez łzy.

 

Ludzie ukazani na obrazach Anny Ziaji nie są bowiem ludźmi szczęśliwymi, wszyscy grają swoje role obok siebie nie nawiązując ze sobą głębszego porozumienia. Wydaje się, że każda z osób to odrębny wątek wielkiej powieści, który nie splata się z innymi wątkami, stąd w tych często przeludnionych pejzażach zawiera się tyle samotności. Właśnie ta wielowątkowość fabuły decyduje o niezwykłej muzyczności malarstwa Anny Ziaji, bo ten świat licznych, przemykających obok siebie postaci ma tkankę silnie polifoniczną, komplementarną, myśląc o polifonii renesansowej, gdzie współbrzmienie ważniejsze jest od logiki przebiegu formy, tak wiele tu dźwięczy elementów irracjonalnych. Relacje pomiędzy bohaterami obrazów Ziaji przywodzą mi także na myśl niektóre przedstawienia Józefa Szajny, gdzie dramat pomiędzy osobami nie zostaje w zasadzie nawiązany, ponieważ każdy tylko monologuje nie wywołując oddźwięku u towarzyszy swego scenicznego losu. Dramatem jest wówczas brak porozumienia, głębszy zapewne niż otwarty konflikt. Jest w tych relacjach swoista czystość czy nawet dziewiczość międzyludzkich odniesień, ale jest też chłód obojętności. Kto wie, może to właśnie owa wyniosłość w stosunku do przemijających odruchów nie wiąże malarstwa Anny Ziaji z aktualną, umykającą chwilą, lecz nadaje mu walory ponadczasowości. Tego rodzaju podejście do rzeczywistości byłoby może przygnębiające, graniczące z tragedią, gdyby nie czysto malarska i warsztatowa strona obrazów artystki, ich niezwykle subtelna i kunsztowna forma. Tylko wielka indywidualność może podobne treści, bez uszczerbku, a przeciwnie z niepowtarzalną spójnością i dopasowaniem, zamknąć w malarstwie tak bogatym, tak barwnym, tak kolorystycznie i formalnie pysznym.

 

Oko widza przyciąga przede wszystkim odważna, soczysta kolorystyka. Anna Ziaja lubi stosować gamę barw czystych i intensywnych, ale umie je w sposób wielce oryginalny łączyć z kolorami złamanymi, wymieszanymi, nietypowymi, stosując przy tym przeciwstawienia fakturalne, matu z połyskiem. Kolor, bardzo silnie związany z przedmiotem, z fragmentem pejzażu, z elementami odzienia bohaterów, czasem wydaje się wyzwalać i wybuchać ponad realność w postaci kolorowych dymów czy obłoków, pełnych zawiesistej fluorescencji, jaką wydzielają niektóre ognie bengalskie. Wydaje się, że to nadmiar - niespożytkowanego w obojętnych duszach mieszkańców tego świata - uczucia. Wyzwala się i unosi ponad nimi, choć trochę ubarwiając ich byt. To jakby malarka nad światem niedoskonałym i nieco nieszczęśliwym rozsiewała pełnię własnego uczucia. Drugą szczególnie ważną i indywidualną cechę malarstwa Anny Ziaji są swoiste eksperymenty z przestrzenią, którą artystka rozbija lub rozrzedza w sposób tajemniczy i magiczny. Jest to rodzaj badania konsystencji świata, który ludzie zagęszczają swymi sympatiami i animozjami, egoizmem, agresją, obojętnością. Przełamane plany, zmienione proporcje postaci, niezgodne perspektywy, figury lewitujące nad ziemią, różny stosunek płaskich sylwetek do masy, ciężaru, grawitacji, wprowadzają do ukazanych scen własną, oryginalną logikę, wyraźnie bardzo przemyślaną i podporządkowaną treści i wyrazowi.Wywołuje to czasem wrażenie, że bohaterem tych płócien jest powietrze, w którym unoszą się jak igraszka bezwolni jego mieszkańcy.Ale Podobnie owe plamy wyzwolonego koloru, owe lekkie mgiełki barw, służą zakłóceniu jednorodności przestrzeni, wprowadzeniu niepokoju z pogranicza baśni czy konfabulacji.

 

 

W takiej koncepcji sztuki pewna syntetyczność treści, syntetyczność świata, a także syntetyczność ludzkiej sylwetki i mimiki, zostaje zrównoważona bogactwem i rozmaitością form: linii, kształtów i barw, prowadząc od pierwszego wrażenia - psychologizmu wypowiedzi, do wrażenia następnego -skomplikowanej formy malarskiej, kładącej nacisk na rozwiązania warsztatowe. osobiście myślę, że Anna Ziaja nigdy nie dojdzie do czystej, kolorystyczno-formalnej abstrakcji, musiałaby bowiem wówczas zrezygnować z humanizmu, przestać myśleć o człowieku, który zawsze przecież jest jej najbliższy.

 

 

KRZYSZTOF LIPKA, WSTĘP DO KATALOGU
GALERIA BWA JELENIA GÓRA 1995
Funkcja dostępna tylko dla zalogowanych.