"Świat z pozoru wesoły" 1992

 

Świat z pozoru wesoły, bardzo kolorowy. Zaludniony mnóstwem postaci, które – jak się wydaje – wspólnie się radują, bawią i cieszą. Są to ludzie niepiękni, ale beztroscy. Poubierani w trykoty, kapelusze czapeczki, przesłonięci wachlarzami czy parasolami. Często towarzyszą im zwierzęta, grzeczne, uładzone, gotowe do spełniania rozkazu.
Mieszkańcy tych obrazów przebywają w dziwnym świecie. Kolory są w nim bajeczne, czyste i ostre aż do przesycenia. Światło – jaskrawe, fosforyczne, a cienie żyją własnym życiem, dalekim od naturalności. Unoszą się wokół w postaci barwnej mgiełki,lekkiej substancji różowej, szarej, błękitnej lub seledynowej i tak lotnej jak zdmuchnięta z dymiącej kawy pianka. Jej obłoczki szybują w powietrzu krystalicznie czystym, świeżym, jakby przesyconym ozonem. Albo gdzie indziej, odwrotnie, powietrze napełniają opary ciężkie, gęste, dymne, zawiesiste, dopiero przed burzą.
Oczarowani tym wyśnionym kolorowym światem nie wiemy, czy weszliśmy do krainy baśni, snu czy łagodnego marzenia. Przyglądamy się szczegółom i nagle dostrzegamy, że w tej rzeczywistości towarzyszą ludziom dziwne rekwizyty. Są to napięte liny, wirujące obręcze, lotne trapezy, żonglerskie koła. Zwierzęta także są niepokojące; nie oswojone, lecz wytresowane. Ludzie zastygli w eleganckich niecodziennych gestach – tańca, ćwiczenia, skoku, balansowania i salta. Jesteśmy w cyrku.

 

 

Lecz kimże są, powiedz, owi wędrowni linoskoczkowie, ci
nieco jeszcze szybciej niż my mijający…
 
R. M. Rilke – V Elegia duinejska

 

O wy,
których niegdyś dostało jak zabawkę cierpienie, kiedy
jeszcze było małe, w jednym z jego przewlekłych
ozdrowień…
 
R. M. Rilke – V Elegia duinejska

Aniele! Niech będzie plac, jakiego nie znamy, i tam na
niewysłowionym dywanie ukazaliby kochankowie to, czego
tutaj nie można dokonać, śmiałe w niebo wzbite figury
wzlotu serca….
 
R. M. Rilke – V Elegia duinejska
 

 

Ten oniryczny świat malarstwa jest wielką metaforą. Wszyscy jesteśmy linoskoczkami na rozległej arenie świata. Ci z pozoru tak radośnie skupieni ludzie, są w gruncie rzeczy we własnej gromadzie bardzo samotni. Czy zdają sobie sprawęz tragedii? Nie mają na to czasu, każdy, nie oglądając się na innych, zapamiętale wykonuje własne ćwiczenie.
Ale nie jest to świat pokazany pesymistycznie. Jego poetycka kolorowość napawa nadzieją. I oglądający te obrazy chciałby westchnąć jak Rilke na koniec cytowanej elegii;

 

KRZYSZTOF LIPKA, WSTĘP DO KATALOGU
GALERIA BRAMA, WARSZAWA 1992

Funkcja dostępna tylko dla zalogowanych.